W związku z niedyspozycją Iwony Sobotki partię sopranową w Messa da Requiem Giuseppe Verdiego podczas koncertu 3.11 wykona Oksana Nosatova.
Impulsem, który skłonił Verdiego do podjęcia się skomponowania mszy żałobnej stała się śmierć Alessandra Manzoniego w 1873 roku. Pisarz należał do najważniejszych postaci włoskiego życia kulturalnego w XIX stuleciu, Verdi zaś darzył go uwielbieniem. Przedstawił władzom Mediolanu zamiar uczczenia swym utworem pamięci literata. Prawykonanie Messa da requiem per l’anniversario della morte di Manzoni odbyło się 22 maja 1874 w mediolańskim kościele San Marco pod dyrekcją kompozytora, z udziałem wielkiej orkiestry i studwudziestoosobowego chóru mieszanego. W następnych dniach powtórzono Requiem kilkakrotnie w La Scali, przy nieopisanym entuzjazmie publiczności – tak zaczęła się kariera dzieła, wykonywanego na wszystkich estradach Europy. Verdi ujął swą kompozycję w tradycyjne ramy missae pro defunctis uzupełnionej o zapożyczone z nabożeństwa egzekwii responsorium Libera me, jednak dzieło zdecydowanie nie ma charakteru liturgicznego, a wpisuje się w szereg wielkich dziewiętnastowiecznych mszy koncertowych. Kompozytor odniósł się do łacińskich tekstów w sposób subiektywny – jako agnostyk i człowiek oddalony od instytucjonalnego Kościoła, podkreślił przede wszystkim ludzki wymiar lęków i rozterek wobec śmierci. Od chwili prawykonania powtarzano więc zarzuty, że jego ujęcie jest zanadto świeckie, zbyt operowe. Jest oczywiste, że Verdi nie wyrzekł się swych doświadczeń tworząc Requiem: sposób traktowania faktury wokalnej i orkiestrowej pozostaje bliski jego dziełom scenicznym, zwłaszcza chronologicznie nieodległej Aidzie (ale sięga tu także po środki kontrapunktyczne). Nie byłby też sobą, gdyby do maksimum nie wykorzystał wszelkich elementów dramatycznych zawartych w tekstach. Kompozytor celowo nie kończy swego Requiem pełną nadziei komunią Lux aeterna, lecz śpiewem Libera me – błaganiem o zmiłowanie, zanoszonym przez człowieka targanego lękiem i wątpliwościami.
Piotr Maculewicz