pp...F!4: Recital Aleksandry Świgut Filharmonia Narodowa

Przejdź do treści

„– Panowie, kapelusze z głowy, oto geniusz! – zawołał Euzebiusz i rozłożył przed nami na pulpicie jakieś nuty. Chopin? Nie słyszałem tego nazwiska. Któż to może być? – geniusz wyziera z każdego taktu...”. Te zdania to bodaj najsłynniejszy fragment rozbudowanej recenzji napisanej przez Roberta Schumanna o Wariacjach B-dur op. 2 Fryderyka Chopina i świadectwo uwielbienia młodego kompozytora i publicysty dla swojego rówieśnika. Wiele mówią te słowa także o wrażliwości i horyzontach samego Roberta, który bezbłędnie poznał się na talencie Fryderyka. Młodzieńcze arcydzieło jest tutaj jednak „punktem dojścia”, a droga w recitalu Aleksandry Świgut została symbolicznie odwrócona.

Zaczyna się wszystko bardzo dojrzałą Barkarolą Fis-dur op. 60. Trudno o doskonalszy przykład dzieła wycyzelowanego w każdym calu, przemyślanego i skonstruowanego tak, by ani na moment słuchacza nie pozostawić obojętnym. Opowieść tocząca się na przestrzeni kilkunastu minut trzyma wciąż w napięciu, ciągle pobudza zmysły, ciągle potęguje wrażenia – ale czy może być inaczej, skoro to muzyka czystej zmysłowości? Ten aspekt Barkaroli – wyraźne nawiązania do uczuć, powiedzmy wprost: do miłosnych uniesień – czytelny jest dla każdego komentatora twórczości Chopina. Współgra więc to z Wariacjami op. 2, tylko przeniesione zostaje w zupełnie inny wymiar. Barkarola to wysublimowanie, Wariacje – jednak teatralność, w końcu Chopin odnosi się do Mozartowskiego Don Giovanniego (swoją drogą bohatera bardzo zmysłowego). Romanse Schumanna doskonale się rymują z tą wrażeniowością i emocjonalnością dzieł Chopina, a do katalogu skojarzeń ze zmysłowością można również dopisać Faustowski wątek u Schuberta (Małgorzata przy kołowrotku). Całe zamieszanie z podpisaniem diabelskiego cyrografu przez Fausta wiązało się z uczuciem do Małgorzaty. A Sonata fortepianowa b-moll op. 35 z Marszem żałobnym? Tutaj historia ta może się załamać, jednak nuta czułości, kołysankowego utulenia w centrum Marsza to jak ostatnie wspomnienie wszystkiego, co emanuje ciepłem i miłością.

 

Po prostu… Filharmonia! Projekt 4:

Co najmniej kilka dzieł znajdujących się w programach koncertów tego projektu można uznać za frapujące wizytówki ich twórców. W Wariacjach op. 2 Robert Schumann bez trudu dostrzegł błysk geniuszu Fryderyka Chopina. Po wykonaniu Kwartetu g-moll op. 25 Brahmsa Joseph Hellmesberger nie miał wątpliwości: „Oto spadkobierca Beethovena!”. Liszt w charakterystyczny dla siebie sposób chyli czoło przed maestrią Schuberta. Jest też wątek uczuć bardziej osobistych, pewna gra subtelną zmysłowością – u Schumanna (Romanse) czy Chopina (Barkarola).

Marcin Majchrowski